Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/72

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z dalszego prześladowania, nim jeszcze panna Kornelja zdołała wymówić słowo, Mary odwróciła się na pięcie i kłusem poczęła biec zpowrotem. Panna Kornelja zagryzła wargi, lecz niestety, Mary była już za daleko, aby ją słowa panny Kornelji dosięgły, zrezygnowała więc pani Elliot z użycia swego wpływu i podniósłszy płaczącą Rillę odprowadziła ją do domu. Rilla była nieprzytomna z przestrachu i zrozpaczona. Suknia jej i piękne błękitne pantofelki przedstawiały tragiczny widok, a przytem jej sześcioletnia duma załamała się nagle.
Zuzanna blada ze złości, wysłuchała opowiadania panny Kornelji o czynie Mary Vance.
— A to łotrzyca! — mruczała, przebierając plączącą jeszcze ciągle Rillę.
— Tego stanowczo za wiele, moja Aniu, — oburzała się panna Kornelja. — Trzeba bezwarunkowo temu zaradzić. Kim jest ta mała na plebanji i skąd się tutaj wzięła?
— Myślałam, że ta mała mieszka gdzieś za przystanią i przybyła na plebanję w odwiedziny, — odparła Ania, orjentująca się w całym komizmie przygody ze sztokfiszem i uradowana w głębi duszy, że Rilla na przyszłość będzie miała nauczkę.
— Znam wszystkich mieszkańców za przystanią, którzy przychodzą do naszego kościoła, ale ten czort na pewno nie jest dzieckiem żadnej z tamtejszych rodzin, — rozumowała panna Kornelja. — Na codzień chodzi w łachmanach, a do kościoła przychodzi w starych sukienkach Flory Meredith.