Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A któż o was znowu mówi?
— Wszyscy, tak twierdzi Mary Vance, — Flora postanowiła zwierzyć się ze swych zmartwień Jimowi. — Widzisz, — mówiła dalej z ubolewaniem, — nie mamy nikogo, ktoby nas wychował. Popełniamy cięgle błędy, a ludzie myślę, że jesteśmy tacy źli.
— Dlaczego sami się nie wychowujecie? — zapytał Jim. — Zaraz wam powiem co trzeba zrobić. Zorganizujcie klub „Dobrego Prowadzenia Się“ i karajcie się sami za każdym razem, ilekroć uczynicie coś złego.
— Doskonały pomysł, — zawołała Flora olśniona. — Ale, — dodała z powątpiewaniem, — niektóre rzeczy, które nam się wydają dobre, właśnie gorszą ludzi. Skąd będziemy wiedzieli? Nie możemy przecież za każdym razem ojcu zawracać głowy, on i tak ma dosyć.
— Musicie każdy swój czyn uprzednio obmyśleć i zastanowić się, co by parafja na to powiedziała, — rzekł Jim. — Najgorsze to, że dotychczas czyniliście wszystko bezmyślnie. Mama twierdzi, że jesteście zbyt impulsywni, tak samo, jak ona była kiedyś. Klub „Dobrego Prowadzenia Się“ pomoże wam myśleć, jeżeli sprawiedliwie będziecie się wzajemnie karać za przełamanie prawideł. Powinniście się karać w sposób naprawdę bolesny, bo inaczej nic z tego nie będzie.
— Więc trzeba bić tego, kto przełamie prawo?
— Niekoniecznie. Można obmyśleć rozmaite wymiary kary. Czytałem cośniecoś o takim klubie. Pożyczę wam tę książkę i będziecie wiedzieli, jak to zorganizować.