Strona:Lucy Maud Montgomery - Dolina Tęczy.djvu/207

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

kocięta. Lecz ona przyrzekła, a przysięga jest rzeczą świętą.

ROZDZIAŁ XXIII.
Klub „Dobrego Prowadzenia się“.

Przez cały dzień padał drobny deszczyk, prawdziwie wiosenny, który przyniósł z sobą woń rozkwitłych pierwiosnków i rozbudzonych fiołków. Port, piaszczyste wybrzeże i okoliczne pola tonęły w szaro-perłowej mgle. Dopiero pod wieczór deszcz ustał, a lekki wietrzyk zdmuchnął mgłę w stronę morza. Maleńkie chmurki szybowały po niebie nad przystanią, tonąc w różowych refleksach zachodzącego słońca. Blask czerwieni rozjaśnił wierzchołki wzgórz, lecz doliny tonęły już w mroku. Na firmamencie zabłysła wielka srebrzysta wieczorna gwiazda. Z Doliny Tęczy unosiła się woń żywicznych sosen i wilgotnego mchu. Hulał tu lekki wietrzyk, który przenosił się do kęp starych jodeł na cmentarzu metodystów i rozwiewał gęste loki Flory siedzącej na kamiennej płycie grobu Eljasza Pollocka i otaczającej ramionami Mary Vance i Unę. Karolek i Jurek siedzieli naprzeciw na innym nagrobku i wszyscy pięcioro przejęci byli wrażeniami dnia dzisiejszego.
— Piękny wieczór mamy, prawda? Tak się jakoś przetarło na świecie, — mówiła Flora cichutko.
Mary Vance spojrzała na nią chmurnie, zato-