Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/343

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ko dobre skłonności i cnoty swoje związał ze źródłem, z którego płynie zdrój łaski w duszę spragnioną niebieskiéj rosy.
W takim usposobieniu rozstrzelone promienie na zewnątrz coraz bardziéj skupiają się w główném ognisku; duch potężnieje sam w sobie, lecz już nie wylewa się w świat — bo to rzecz młodzieńczego zapału niemogącego się w piersi pomieścić. Starzec zamyka się w ciaśniejszym kółku; trzeba się doń zbliżyć, żeby się ogrzać lub zaczerpnąć światła zdobytego w szkole doświadczenia.
Sędziwy jenerał oddawszy majątek synowi, zostawił sobie tylko obowiązek wychowywania jego dzieci, które matka tak wcześnie odumarła. Wzruszający to był widok starca jak im opowiadał dzieje ojczyste lub uczył bajeczek. Wyższe dusze mają to do siebie, że umieją być prostemi; prostota połączona z mądrością ma dziwny urok dla niewinności dziecięcéj.

Jędrzéj Koźmian, lat kilkudziesięciu przyjaciel Morawskiego, poświęcił kilka kart opisowi dworca w Luboni[1], i tak nam jako naoczny świadek odmalował otoczonego starca wnukami:

  1. Dom starego wieszcza wielkopolskiego — w Poznaniu 1858.