Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do spisywania swoich wspomnień, będących dziś wielce szacownym skarbem tradycyi ojczystéj.
Tak tedy czynność Morawskiego nie ograniczała się na swoich własnych pracach; przyjaciół, których talent i charakter wielbił, ciągle pobudzał do nowych dzieł, poddawał pomysły, utrzymywał w ochocie, prostował, przyganiał, podnosił, i cieszył się cudzym utworem, jeżeli zyskał jego uznanie, więcéj, niż najudatniejszym własnym płodem. Nigdy cienia zazdrości z czyjegoś powodzenia lub sławy — przeciwnie entuzyazm lirycznego uniesienia, tryumf radującego się serca, że duch narodu zdolnym jest tworzyć dzieła, dające mu nieśmiertelność, Kiedy mu wpadł w ręce Krasińskiego: Dzień dzisiejszy, nieposiada się ze szczęścia, i pisze: „Myślą nieba, dorosłem sercem całą ludzkość objąłem, czytając te święte wyrazy.“ Co za lot po morzu czasów, z najdalszéj przeszłości w najdalszą, bo przez Boga zapowiedzianą przyszłość. Zdaje mi się że nie człowiek do człowieka, ale Czimborasso woła na Alpy i Himalaje: buchnij wulkanami, ruń na wrogów, zawal łomami zwalisk! Śpiące pod tylu zbrodniani lawy podziemne zbudźcie się, zatrząśnijcie ziemią i cały ten świat szeroki przewróćcie na nicę! Może na dru-