Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/231

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go dnia pisane, już nazajutrz mogą być zatarte nowemi. Onegdaj we Wrocławiu znowu się zaburzyło potężnie, lecz bez złego skutku. Padło pewnie znów coś ofiar, co i u nas, jak wszędzie teraz się zdarzyło. Groźnie, i bardzo groźnie na świecie. Bóg wie, co z nami tu będzie... Znowu o milę z tąd bójka chłopstwa z żołdakami, i to z niepotrzebnych drażnień. Cała nadzieja, że może rozkazy z Berlina od króla położą tamę niegodziwościom naszych prowincyonalnych Niemców.“
W téj materyi list z 23 lipca:
...„Jędrzejowi ktoś powiadał, żem zdemoralizowany zupełnie. Fałsz to. Gdybym nie znał dziejów, niepomniał jak się każda prawda krwią i łzami wyrabiała; gdybym nie był pewnym, że Bóg wszystko prowadzi, i gdzie chce doprowadzi, upadłbym na duszy niezawodnie; ale tak nie jest. Nieznośny tylko dla serca szlachetnego smutek, że ów światły, rozsądny i porządny lud germański, najniższym z wszystkich się pokazał. Cywilizacya faktyczna dowiodła, czém jest w swych owocach. Nie oparta na religii, w chwilach stanowczych nie przemogła obrzydliwego egoizmu, najbrudniejszéj chciwości, najchytrzejszych pod-