Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na niego z różnych stron przykrościach, urodziły się te prześliczne trzy strofki — a mimo tego w listach swoich ciągle utrzymywał, że nie pisze. I prawda; nie pisał długo obmyślanego, na szeroki warsztat nałożonego dzieła — ale od czasu do czasu wydobywał się z jego duszy jęk, kwilące ptaszę, w złotych piórkach poezyi.... Innym razem, posyła wiersze, jak powiada: „jeszcze ciepłe, przed trzema godzinami w drodze do Lublina zrobione“ — był to ów fragment charakteru[1], w którym odmalował siebie i stan swój wewnętrzny.

Jest czas, który przywodzą niedole lub lata,
Gdzie człowiek nic już w siebie nie naciąga z świata,
Tém żyje, co ma w duszy: już do swego łona
Nie przyjmie żadnéj kropli czara przepełniona.
Syty ludzi i życia, zamknął dni swych dzieje;
Sława mu bez uśmiechu, bez wdzięku nadzieje;
Wszystkie, wszystkie pogrzebał w wielkim serca grobie,
I żądze nawet szczęścia już wygasił w sobie.
Jak ów robak, co w własnéj sklepi się osnowie,
Tak i on nić tę ciągnie, co się życiem zowie....
...Nie wyszydza on obcych zdań, uczuć lub marzeń.
Lecz inną wiarę, czucia, z własnych powziął zdarzeń.

  1. Patrz pisma Franc. Morawskiego we Wrocławiu 1841. Tom I.