Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powiedziano, że żyd na moje miejsce stanął kwaterą. Byli tacy co przyjęli: gadałem krzyczałem — a oni pili i śmiali się.“
Stare nasze przysłowie: czapką papką i solą, ludzie ludzi niewolą — nie poszło w las; zamiast soli była wódka wzgardzonego niedawno Kabaka. Podobne niekonsekwencye opinii publicznéj srodze raniły serce jenerała.
W początkach 1829 roku Jędrzej Koźmian, ulubieniec jego, wybierał się w podróż zagraniczną do Niemiec, Paryża, Londynu. Czułe było rozstanie się; odjazdowi młodzieńca towarzyszyły jego rozumne przestrogi co ma robić, z czego korzystać, co widzieć w stolicy świata. Odtąd listy jenerała biegały często szukać go za granicą. Pełno w nich wybornych rad i postrzeżeń, które podsuwał młodzieńcowi, aby się niemi kierował.
„Co to za dowód przyjaźni pisać do mnie z Weymaru, z Aten germańskich, u podwoi książąt i prawie z przed oblicza Goethego!.... Żałuję że oddając wizytę Goethemu nie prosiłeś go, aby w czémkolwiek dotknął się naszych dziejów, choćby najmniejszą pracą. Trzeba się nam wszelkiemi sposobami wydzierać z przepaści.“
„Krzywię się trochę na Wasziności żeś Wiel-