Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie tom 2.djvu/096

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie miłych wspomnień nie zostawuję po sobie w Lublinie. Przynajmniéj to jest mi pociechą. Wczoraj kilku żołnierzy widziałem płaczących po mnie z pułku Zawidzkiego i przyznam ci się, że większéj roskoszy w życiu nie doznałem!.... Więcéj nic nie wiem, bo nigdzie nie bywam, nie mając ludziom nic do powiedzenia z serca, które czém inném zajęte, dla nichby tylko przykrém było.... Śmieję się, rozrywam, roztrzepuję nawet czasem, a za chwilę serce się kraje i pod boleścią upadam.“
Do Jędrzeja Koźmiana z Radomia pod datą 9 kwietnia 1827 r. tak pisze:
„Wiedziałem, że nie przyjedziesz i dobrześ zrobił.
Wszystkie dnie dawniéj szczęścia pełne, zbyt bolesne są teraz dla mnie. Rok temu obchodziłem jeszcze z moją kochaną żoną ten sam dzień moich imienin. Cóż to za szczęście było! jakie tkliwe życzenia wylewały się z téj duszy tak czystéj i tak kochającéj. Okropna rzecz stracić to serce na zawsze, które najbardziéj nas kochało i tyle jeszcze dni żyć i żyć, z których żaden jéj nie wróci. Cały ten dzień byłem myślą moją przy jéj grobie i takem do niéj mówił sercem: