żenia, był rówieśnikiem epoki Napoleońskiéj; żywo odbiła się ona w jego duszy, na niéj porobił wszystkie swoje obserwacye, obracając się w towarzystwie mającém wybitnie cechę wojskową, a obyczaje, co modną lekkość francuzką kojarzyły z konserwującym się jeszcze żywiołem staropolskim. Piękny świat ówczesny, była to łupina dobrze już nadpsuta, lecz ziarna robak jeszcze nietoczył, i to dawało dobry grunt dla komedyi; śmieszność stawała się bronią; dowcip był czemsiś więcéj niż pustą słów igraszką; sęs moralny wywiązywał się z akcyi nie dążącej ani do zrobienia fermentu, ani do rozbicia, tylko do naprawy. Jest w utworach Fredry pewien hart męzki, myśl wzniosła i szlachetna, spadkobierczyni czerstwych wyobrażeń i uczuć przodków, która choć się kryje po za śmiejącą maskę, niemniéj bystrym wzrokiem śledzi skazy i upadki społeczeńskie; dowcipem bije te strony ujemne, a tém głębsza, że na te upadki i skazy niepatrzy z mglistych wyżyn teoryi społecznych, ale szuka ich przyczyn wprost w indiwidualnem usposobieniu i życiu, w niedocieczonéj zwykłemu oku historyi serca i rozumu narodowego pojedyńczych ludzi.
W tém właśnie szukać należy przyczyny tak
Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/536
Wygląd
Ta strona została przepisana.