Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/490

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Goszczyński mniéj idealny, więcéj rzeczywisty i ścisły w swojém malowidle, skończył na téj jednéj strunie wygrzebanéj w zgliszczach Kaniowa, i już jéj nigdy nietrącił... Bohdan z wyrobionym ideałem, z upryzmowanémi obrazki, z tym swoim przyborem poetyckim sam wyznaje:

Jak świat długi, szeroki
Z lutnią moją podróżną
Zmieniam miejsca, widoki,
Ale zmieniam na próżno....

I zapewne!.... Przeciągły szum stepowego wiatru goni go wszędzie; niedziw że coraz dolatuje słabiéj, przez czasów i miejsc szeroką przestrzeń... Świeżość młodzieńczych wrażeń zaciera się, żywość barw płowieje, a ta dumka, która się lała z serca jednym wytryskiem, zamienia się powoli w sztuczną kompozycyą, staje się manierą jednostajnością niezawsze bawiącą... Otoż to jest, co nam tłumaczy różnicę pomiędzy wonią upajającą pierwszych jego utworów, złożonych bądź pod wpływem sił cudownych stepowego powietrza, bądź świeżych tęsknic w stolicy naszéj po wyjeździe z Ukrainy, a tym dojrzałym, doświadczenia owocem, który się późniéj wywił na puszczach tułactwa: