Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

może z obawy, by niepadł ofiarą, słów igraszki, a prędzéj jeszcze dlatego, że nierad oddzielać twórcy od utworu. — W niniejszym przypadku świat nasz zna dzieła Zygmunta, a o ich twórcy wie tylko w ogólnych rysach: że się urodził w pańskim, zamożnym domu; że przystęp do skarbów wiedzy stał mu otworem; że czego zapragnął, mógł mieć — zgoła — droga życia ścieliła mu się różami... a jednak, nigdy niesłychać było, aby z tych łask fortuny głośno korzystał — przeciwnie, imie jego wymawiano po cichu ze czcią, dodając z westchnieniem: On chory — on nieszczęśliwy! — kiedy tylu tak łatwo szczęśliwymi się czują — nawet w mniej pomyślnych warunkach bytu. Była to zagadka, którą nie wszyscy umieli rozwiązać — a jednak tłumaczy się ona wymownie utworami poety, rzucanémi w świat bez nazwiska, lecz mimo tego pozwalającemi odgadnąć, kto był tym nieznajomym? Wcielić się w pracę ogółu, cierpieć jego cierpieniem, czuć każde drgnięcie, spuszczać z wyższych sfer ducha krople balsamu, wskazywać niechodzone tory aż do gwiazd, zapalać kwiaty wiary i miłości — a często ostrzegać proroczem słowem, lub piorunami spędzać z krzywych dróg, którémi