Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
21

urok żadną sztuką niedający się naśladować; bo téż wypłynął z głębi serca, co wśród otaczającéj go wielkości i zaszczytów, sławy głośnéj i dumę budzących przyjaźni, zsuwała ze siebie insygnia dostojeństw, laury i herby, na polu dowcipu, nauki i dyplomacyi zdobyte, i jakby w jednéj koszulce z ułomnościami swemi, stawała przed oblicznością Pana.
Tradycya téj poezyi średniowiecznéj była jeszcze bardzo żywą i powszechną za czasów Dantyszkowych. Poeta, malarz, rzeźbiarz, zgoła wszelki sztukmistrz z tego źródła brał natchnienie, bo tam spływało życie wiary, tam się wyrabiał ideał najszczytniejszych tęsknot i marzeń. Potrzeba było aż zatrząść podwalinami kościoła, aby tradycya ta tuląc się w cienie katedr i klasztorów, zostawiła wolne pole interesom i zapędom ziemskim, wśród których sztuka stała się świecką i poczęła hołdować sama sobie i dla siebie.
Poezya czerpiąca w zdroju tak żywym, jak były tradycye cudowne sięgające jeszcze pierwotnych wieków umęczonego chrześciaństwa, miała przyczynę i warunek swego istnienia w samym przedmiocie który opiewała, zostawała bowiem w spojni z wyobrażeniami wyznawanemi przez ogół Chrze-