Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ślady pozostały w urywkowych wzmiankach jego muzy, a mianowicie w téj różnorodności przedmiotów naszemu krajowi obcych, a wtrąconych z łatwością i trafnością świadczącą że je widział własnemi oczyma, dostał się Morsztyn Jędrzéj na dwór Władysława IV. między tę młodzież dworską, zaszczyconą wyborem króla umiejącego wybierać i forytować najdoskonalsze głowy. Tutaj w liczbie dworzan często wspominanych w jego wierszach, jak: Szumowski, Szmeling, Potocki, Przeczkowski, znalazł Jana Grotkowskiego, z którym nietylko łączyło go koleżeństwo, ale i ten pociąg dwóch wyższych umysłów, co gorejąc dla boskiéj poezyi, we wzajemnych zwierzeniach się z wrażeń, spostrzeżeń i uniesień doznanych w życiu lub przy spólnie czytanéj książce, czerpią natchnienie, zapał i tę potrzebę tworzenia, która wmłodzieńczem gronie podsyca się, i utrzymuje zamianą uczuć i wyobrażeń.
Stosunek w jakim Morsztyn znalazł się do Grotkowskiego, starszego zapewne wiekiem, nauką i doświadczeniem, krom koleżeńskiéj zażyłości i prostéj sympatyi, miał jeszcze charakter owego uwielbienia, jakie adept miewać zwykł dla mistrza, którego wyższość uznaje, powadze wierzy,