Strona:Lucjan Siemieński-Portrety literackie.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

razy: Przeżyłem lat pięćdziesiąt, żaden za żywota niebył dobry w Polsce, aż po śmierci cnota ich pokazywać się poczęła, i żal dopiero wznieciła ze straty tych wielkich ludzi. Nigdzie téż lepiéj nieprawdzi się wiersz Horacyusza jako u nas: virtutem incolumem odimus, sublattam ex oculis quaerimus invidi. Cnoty, gdy żyje, to jéj niekochamy, gdy z oczu zniknie, zazdrośnie szukamy.“ Zdanie to niezmiernieby podkopało wiarogodność pism ówczesnych, gdyby znowu nie ta uwaga, że jak byli zajadli przeciwnicy, tak i stronnicy zapaleni, a nadewszystko tu i owdzie bezstronny miłośnik prawdy, do czego dodawszy ślad pozostawiony w czynach lub pismach po głośnym w narodzie człowieku, z materyałów podobnych jeśli nie całkiem uda się wskrzesić osobę historyczną, to przynajmniéj zrozumieć jéj zawód i cel jaki sobie wytknęła: czy zwalczyła przeciwności, czy im uległa; czy myśl jéj, padłszy na grunt nieurodzajny, nic niewydała, czy téż długiem odzywała się tętnem między potomnymi; czy wreszcie natchnienie ożywiające pióro jéj, w chwilach wolnych od zajęć publicznych, zatrzymało świeżość uczuć i barw jeszcze i dla nas, i jakie miejsce zająć powinna w dziejach naszéj literatury, w których,