Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/360

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gadać i naturalnie, że to przelewanie z pustego w próżne nie obejdzie się w żaden sposób bez obmów, kłamstwa, oszczerstwa, brudów, kłótni, najczęściej połączonych z bijatykami, gdyż u nich wcale o to nietrudno i t. d. i t. d., słowem, jest to woda na djabelski młyn, jak zwykle się dzieje po całym świecie między ludźmi, co nic nie robią. Z książkami do czytania kłopotu mieć nie będę, łatwo ich dostanę potrzebną ilość, bo najpierw, że mało który umie czytać i niekoniecznie łatwo się uczy, a powtóre, że czarni literaci tak po największej części czytają, jak i w Europie ludzie nieoświeceni, to jest, że z liter pojedynczych potrafią lepiej lub gorzej sklejać wyrazy, ale co czytają, o tem najmniejszego nie mają pojęcia, jedną i tąż samą kartkę czarny literat przeczyta nie wiem ile razy z jednakowem zawsze zajęciem, bo nie rozumie wcale, co czyta. Mnie samemu często się zdarzyło spytać którego z czarnych czytaniem zajętego: Zrozumiałeś, coś przeczytał? Odpowiada: »Tak, wszystko rozumię«. Cóżeś zrozumiał, o czem tu mowa? zapytałem znowu. — Odpowiada: »Nie wiem«. Rozumię znaczy u nich, że każde słowo zosobna rozumie, ale co znaczy całe zdanie, to już nie rzecz literata, wcale się o to nie troszczą czytając. Takie rozumienie wcale nie pomaga w katechizowaniu, często się im co najprostszego tłumaczy i to bardzo niewiele naraz, a potem zapytać: Rozumiesz moje słowa?? Odpowie: »Tak, rozumię«. Cóż ja powiedziałem? Odpowie: »Nie, wiem«. Widzi więc Ojciec, że z książkami do czytania kłopotu nie będzie, jakie dwie lub trzy książki od już i jest bibljoteka, z której korzystać będą