Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i t. d., więc od tego planu ani na krok nie odstępujemy. Na zarzut zaś mniemanych rzeczoznawców, że »ogromne sumy wydam, a toż samo dałoby się zrobić taniej«, zawsze odpowiadam to samo wszystkim, t. j. że »Matka Najśw. bogata i łaskawa, a w naszej Polsce ludzie miłosierni, więc jałmużny potrzebne będę miał na pewno, jak dotychczas miałem i wszystko się zrobi na pewno — za jałmużny, które dostaję, jak przed Bogiem, tak przed ludźmi odpowiadam tylko ja, a nie kto inny, niech więc państwo zostawią te obawy memu sumieniu« — po takiej konkluzji zwykle mam spokój. Trzeba Ojcu wiedzieć, że tutaj uważają za tańsze to, za co trzeba narazie mniej zapłacić, ale jaka to rzecz, t. j. czy dobra i trwała, czy nie, o tem nie myślą; tak np. dach koniecznie pokryć dachówką, a nie blachą, jak ja pokrywam, bo dachówka znacznie taniej będzie kosztować od blachy — ale, że blacha, choć narazie droższa, przetrwa co najmniej kilkanaście lat bez poprawy, a dachówkę trzeba naprawiać kilka razy co roku i za każdą poprawkę sporo pieniędzy wydać, tego nikt nie rachuje. Bez obawy mogę Ojcu powiedzieć, że tutejsza dachówka nie przepuszcza deszczu kiedy go niema, a jak pada deszcz nazewnątrz, to i wewnątrz domów też go mają, choć na dachu dachówka leży. Gdyby Ojciec mógł zobaczyć, to na pewno ubawiłby się widząc, jakie miny robią niedowiarki, kiedy im mówię, że Matka Najśw. bogata, miłosierna i t. d., zatem wszystko będzie. Wiedzą, że nie miałem ani jednego su na budowanie, bo to wszystkim mówię, teraz widzą, że budowa postępuje, więc nie mogą wątpić o tem, że jał-