Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

to nim resztaby się dokończyła, zepsułyby deszcze po części, a resztę roznieśliby złodzieje i trzebaby było naprawiać i odbudowywać zamiast dobudować dalej; 3) wybudowawszy część zająć to co wybudowane, to znaczy tyle, co dać za wygranę z dalszą budową, bo żaden robotnik nie chce pracować tam, gdzie są trędowaci; 4) wystawiwszy wszystko, trzeba mieć zapewnione przynajmniej na 2 lub 3 miesiące utrzymanie, naprzód jak dla chorych, tak dla tych, co będą do ich obsługi, boć niepodobna przecież zamknąć biedaków w porządnym schronisku i patrzeć na to, jak tam będą ginęli z głodu i nędzy. Oto główniejsze racje, dla których zaczynać budowy nie mogę. Jak Najświętsza Panna pozwoli, że schronisko już stanie, wtedy przyszlę Ojcu szczegółowe opisanie i fotografje tegoż, ogłosi to Ojciec w »Misjach« i będą mieli wszyscy jasny dowód, że ich ofiary poszły na to, na co były przeznaczone. Dałby Bóg, żeby to jak najprędzej nastąpić mogło, tymczasem zaś ja bardziejbym się cieszył, gdyby jałmużny nadchodziły obficiej, niż z tego, że niektórzy tak gorliwie pilnują tych jałmużn, choć kto wie, czy sami bardzo się do nich przyczynili. Nie wiem czy komu może być tak pilno do nowego schroniska, jak mnie.
Pisałem już Ojcu przedtem, że mamy tu nowy kłopot z powodu pojawienia się pcheł afrykańskich. Mówiono tu, że one gnieżdżą się pod paznogciami nóg, ale gdzietam, gnieżdżą się wszędzie, gdzie się tylko dostaną, przekonałem się o tem na moich chorych, cierpią biedacy więcej teraz, bo nie mogą sobie często poradzić z tą plagą. Załazi to