Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tu ciągle gadali i pisali, że zmiana pogody przy zmianie pór roku zabija wielu chorych; ja ciągle stałem uporczywie przy swojem, t. j. że moi chorzy giną z głodu i nędzy, nie ze zmiany powietrza. Teraz mam jasny tego dowód. Dostałem kilka razy ubocznie, t. j. nie przez Ojca (z tych pieniędzy co Ojciec przysyła nie biorę ani centa, gdyż inaczej nigdybym nie mógł zebrać potrzebnej sumy na budowanie), jałmużnę od kilku osób, trochę inaczej zapatrujących się na rzeczy, niż ten praktyczny doradca, co to wystrzelałby trędowatych, żeby przeciąć zarazę, kupiłem za te pieniądze ryżu dla najuboższych, co nie mogą sobie wcale zaradzić, a najbardziej chorym zanoszę codzień trochę zupy. — Wszystko to zdaje się niewiele mogłoby pomóc, jednak już trzecia pora roku zmienia się od tego czasu, a ja pochowałem wszystkiego dwóch, którzy umarli z trądu (jedna staruszka mająca już może więcej niż 60 lat, a drugi to ten Michał, o którym Ojcu nieco szczegółów opisałem), a z głodu nikt nie umarł. Było między moimi chorymi w tym przeciągu czasu dość rozmaitych kłopotów, jak: febra, reumatyzmy, rozmaite żołądkowe choroby i t. p. skutki grzechu pierworodnego do prawda, ale nikt jeszcze oprócz tych dwóch nie umarł, gdy tymczasem przedtem, t. j. nim dostałem te pieniądze, za które dokupiłem ryżu, co tydzień regularnie 3, 4, albo i więcej pogrzebów.
Gadanina funta kłaków niewarta; »przy zmianie pory roku, wielu ich umiera w jesieni«, jak niema co jeść, to nietylko trędowaci, ale najzdrowsi mrą jak muchy. Ot, jak trzy pory roku zmieniło