Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siona — pisze p. Grzegorzewski, o które prosiłeś w »Misjach«. Prosiłem Ojca o nasiona, Ojciec wydrukował mój list w »Misjach«, ci Panowie wyczytali to i przysłali nasion. Doskonale doszły, nawet ziarnka nie potłuczone stampilami na pocztach, chociaż przysłano bez żadnej paczki, tylko w rekomendowanym liście. Kiedy o ogrodzie myśli Najśw. Matka i przez dobrych ludzi daje nasiona, to i o schronisku też nie zapomni. Podziękowałem ustnie za ten dar Matce Najśw., a potem listownie tym Panom i teraz będe się starał rozmnożyć kwiaty, żeby módz w nowem schronisku zrobić uczciwy kwiatowy ogródek i mieć przytem czem ołtarz zdobić.
Kiedyś w styczniu jeszcze b. r., wołam rano mego czarnego kuchmistrza, żeby szedł do Mszy mi posłużyć i pytam, co się stało, że jeszcze nie wstał, on mi mówi, że czuje się bardzo niedobrze i prosi, żeby mógł jeszcze trochę poleżeć. Na to nie zgodziłem się, ale kazałem mu nie wstawać zupełnie, a sam poszedłem do kościoła, przygotowałem wszystko i Mszę św. sam odprawiłem bez służącego. Uśmiałby się Ojciec, gdyby mógł był widzieć z jakiem zdziwieniem pytali mnie chorzy co się stało, że bez służącego odprawiałem Mszę św. i czy to tak można, żeby ksiądz sam odprawiał i służył zarazem.
Jest na cmentarzu trędowatych, jak już Ojcu, zdaje mi się, kiedyś pisałem, kilka grobów familijnych. Niedawno chowałem zmarłego do jednego z takich grobów. Nie potrafię Ojcu opisać tego widoku, po dziś dzień zapomnieć nie mogę, żywo stoi mi przed oczyma. Napatrzałem się już niemało na