Strona:Listy O. Jana Beyzyma T. J. apostoła trędowatych na Madagaskarze.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ziół; więc się razem żywimy, czem Pan Bóg pozwala. Fundament jednak za łaską Bożą jest, t. j. mam herbatę, a gdy ta jest, to Tatarowi mało co więcej potrzeba. Mnie głównie chodzi o moich biednych chorych, a nie o mnie. Co do chorych i schroniska mielibyśmy wiele i to bardzo wiele do pomówienia, ale dam temu pokój, bo niewszystko można pisać, o czem możnaby mówić. Niech mi Ojciec tylko wierzy, że ci chorzy są bardzo biedni i bardzo głodni. Obecnie misja nie może mi więcej dawać jak 1 litr ryżu tygodniowo na jednego chorego, więcej nic a nic!...
Obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, który kupiliśmy razem z Ojcem w Krakowie, jest oprawiony w palisandrową ramę. Wyrzeźbiłem ją, jak umiałem, ale nieźle wygląda. W górze jest tarcza z Imieniem Jezus, a na dole z Imieniem Marya, naokoło winograd. Powiedziałem moim biedakom, że to z Polski przysłane (zob. rycinę na str. 45). Bardzobym się cieszył, gdyby się udało całe schronisko wybudować za polskie pieniądze...
Razu pewnego wołają mnie, abym prędko szedł, bo jedna staruszka bardzo się rozchorowała i prawie dogorywa. Pobiegłem co tchu i zastałem ją już prawie bez życia; była to poganka. Więc nie tracąc chwili, porywam flaszkę z wodą i ochrzeiłem, nadając imię Marja. Zdaje mi się, że ta dusza wyratowana, taką przynajmniej mam w Bogu nadzieję. Przychodzi mi teraz na myśl: jak miłe musiało być zdziwienie tej biednej chorej, kiedy z smrodliwego mieszkania, a jeszcze ze smrodliwszego trędowatego ciała, naraz w jednej chwili ujrzała się w ślicznem, jasnem niebie u stóp samej Matki