Przejdź do zawartości

Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/410

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ XXXIV.

Trzeciego dnia drogi, znajomi nam podróżni zatrzymali się w samo południe u rzeki Dżabok, gdzie już zastali ze stu lub więcej ludzi odpoczywających wraz ze zwierzętami. Zaledwie usiedli, zbliżył się do nich jeden z podróżnych z dzbanem wody i częstował ich. Przyjęli i podziękowali za uprzejmość, ale nieznajomy przypatrując się wielbłądowi, zagadnął: Wracam od Jordanu, gdzie wielu zebrało się ludzi z dalekich stron przybyłych, ale napróżnoby tam szukać równie pięknego zwierzęcia. Szlachetne to zwierzę, czy mogę zapytać, jakiej rasy?

Baltazar zaspokoił ciekawość podróżnego, poczem szukał kędyby spocząć; Ben-Hur, ciekawszy i żywszy pytał dalej: gdzie gromadzi się lud nad Jordanem?
— Pod Betabara.