Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/394

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jętnem używaniu krótkiego miecza. W walce nigdy nie uderzali nagle; od początku do końca szli naprzód — postępowali, posuwając się zwolna i cofali się również zwolna. Ben-Hur wiedział to wszystko. Gdy mieli zaczynać, rzekł:
— Powiedziałem, żem synem Judy; ale nie rzekłem, żem się uczył u fechtmistrza gladyatora. Broń się!
Wymówiwszy te słowa, stanął w postawie zaczepnej; obaj zapaśnicy przypatrywali się sobie przez chwilę poprzez tarcze, następnie Rzymianin pomknął naprzód i spróbował cięcia od dołu; Żyd rozśmiał się z niego. Dalej zamierzył się na głowę, Żyd usunął się na lewo, a jakkolwiek uderzenie było prędkie, on jeszcze szybciej uskoczył. Teraz pod podniesioną ręką przeciwnika wsunął Ben-Hur tarczę, podnosząc ją, dopóki ręka miecz dzierżąca nie została na jej wyższej części, — jeszcze jeden krok naprzód, w lewo, a cała prawa strona Rzymianina odsłoniła się. Błysk miecza... i setnik padł ciężko na piersi. Ben-Hur zwyciężył. Z nogą na plecach pokonanego, podniósł tarczę nad głową, jako zwykli czynić gladyatorowie i skłonił się obojętnie żołnierzom u bramy.
Ludność zgromadzoną i patrzącą ogarnął szał podziwienia. Na najdalszych domach, nawet poza Ksystem, gdzie tylko słowo dolecieć mogło, powiewano chustkami, szalami i zawojami; uwielbienie dla zwycięzcy zamieniło się w zapał. Galilejczycy byliby ponieśli Ben-Hura na ramionach, gdyby był na to pozwolił.
Zanim się oddalił, zbliżył się do dowódzcy straży, mówiąc: Towarzysz twój poległ śmiercią żołnierza! Zostawiam jego zwłoki, biorę miecz i tarczę, bo są moją własnością.
To rzekłszy, odszedł; a gdy się znacznie od Rzymian oddalili, rzekł do swych towarzyszy:
— Bracia, spełniliście dobrze waszą powinność. Musimy się rozłączyć, bo oto wnet zaczną was ścigać Rzymianie. Wieczorem spotkamy się przy gospodzie w Betanii. Wiele rzeczy ważnych, tyczących izraelskiego ludu, pragnę wam opowiedzieć.
— Kimże jesteś? — pytali.
— Synem Judy — odparł krótko.