Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/321

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Albożeś nigdy nie widział wyścigów?
— Nigdy, i zaledwie wiem, po co tu jestem.
— To są godła potrzebne do obliczeń; po każdym ukończonym biegu będą zdejmować po kuli i po rybie, jak to niebawem zobaczysz.
Już wszystko gotowe, tuż przy zarządcy stoi trębacz w paradnym mundurze, trąbę trzyma przy ustach i gotów dać sygnał rozpoczęcia. Wszelki szmer ustał, rozmowy nawet umilkły, oczy wszystkich zwróciły się ku zachodowi i drzwiom karcerów, gdzie w pogotowiu stoją woźnice i rydwany.
Niezwykły rumieniec na twarzy Simonidesa zdradzał, że i on niemały brał udział w ogólnem zajęciu. Ilderim, wbrew zwyczajowi, szarpał brodę z wyraźną niecierpliwością.
— Uważaj — rzekła piękna Egipcyanka do Estery — uważaj, byś nie przeoczyła chwili, kiedy piękny Rzymianin wyjeżdżać będzie.
Młoda dziewczyna nie słyszała tego napomnienia, bo poza zwojami zasłony z bijącem sercem oczy i duszę wysłała naprzeciw Ben-Hurowi.
Karcery były umieszczone w półkolnej budowie, wysuniętej ku prawej stronie w ten sposób, że punkt środkowy tej elipsy występował naprzód w połowie przestrzeni, a naprzeciw miejsca, z którego wyruszano. Dzięki temu urządzeniu, każdy karcer był równie odległy od owej wpierw wspomnianej, nakredowanej liny.
Trąbka odezwała się ostro a krótko, równocześnie służba przyboczna, po jednym ze służby każdego rydwanu, wysunęła się z za kolumn, aby być w gotowości, gdyby który zaprząg nie dał się w porządku utrzymać.
I jeszcze raz odezwała się trąbka, oddźwierni otworzyli podwoje karcerów. Najpierw ukazali się widzom konni towarzysze woźniców w liczbie pięciu, gdyż jak wiemy, Ben-Hur nie chciał nikogo. Spuszczono nakredowaną linę, aby ich przepuścić, poczem ją natychmiast podniesiono. Jakkolwiek jeźdźcy ci byli pięknie ubrani, na krótko przecież zwrócili na siebie uwagę widzów, bo wszyscy z wyczekiwaniem patrzeli ku karcerom, skąd słychać było rżenie koni. Za danym znakiem oddźwierni głośno wywołali po imieniu zapaśników; publiczność na galeryach nie hamując niecierpliwości, wołała z całych sił: