Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nie mogę pojąć — rzekła — jak można wybierać życie...
— Walki z przemocą i przelew krwi — dokończył zdania za nią.
— Tak — potwierdziła i dodała: Zamiast spokojnego życia w pięknej wili.
— Jesteś w błędzie, Estero, jeśli sądzisz, że czynię to z upodobania. Wierzaj mi, że nie mam wyboru: zostanę tu, czeka mnie śmierć niechybna; pójdę tam, może mnie spotkać koniec ten sam. Cóż łatwiej, jak podać zatruty kielich, namówić śmiałka, co pchnie sztyletem albo świadka, co fałszywie przysięgnie. Messala i Gratus zbogacili się mieniem mego ojca, a dziś utrzymanie w rękach grabieży jest dla nich ważniejszem, niż było w chwili zaboru. Nie można przypuszczać, aby ta sprawa dała się godnie załatwić, bo pierw musieliby się przyznać do swej zbrodni. Zresztą — zresztą, Estero, gdyby mi przyszło od nich kupić tę zgodę, nie wiem, czybym chciał. Nie wierzę, abym kiedy znalazł pokój, tem mniej znaleźć go mogę w rozkosznych gajach i czarującem powietrzu, pod marmurowymi portykami starej wili. Nie znalazłbym go nawet, gdybym tam miał istotę, coby cierpliwą miłością słodziła ciężar dni moich, dźwigając wespół mą dolę. Niema dla mnie spokoju, póki nie odnajdę moich! Muszę więc mieć się na baczności, a gdy i jeśli je znajdę, i one opowiedzą swe cierpienia, mogęż znieść, aby winny nie był ukarany? Jeśli je zabito, mogęż pozwolić, aby uszedł morderca? O nie! sumienie nie pozwoliłoby mi zasnąć, najczystsza miłość z całem swym czarem nie zdołałaby mi przywrócić spokoju.
— A więc nieszczęścia nie da się uniknąć? — spytała drżącym od wzruszenia głosem — i nic zgoła nie można w tej sprawie odmienić?
Ben-Hur wziął jej rękę. — Więc także troszczysz się bardzo o mnie?
— O bardzo — odparła po prostu.
Ręka jej była gorąca i ginęła w jego dłoni, tak że czuł jej drżenie. Stanęła mu w myśli Egipcyanka, tak zupełnie różna od tej małej, taka słuszna, śmiała, zalotnie pochlebiająca i pełna dowcipu. Jej piękność tak urocza, zamajaczyła na tle nocy, a młodzieniec podniósłszy do ust rękę Estery, spuścił ją, mówiąc:
— Będziesz dla mnie Tirzą, Estero.