Strona:Lewis Wallace - Ben-Hur.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to o czem wspomniałeś, był moim przyjacielem i znał dobrze dzieje mego życia, a sądził mnie pobłażliwie, to chyba zrozumiesz, że muszę być podejrzliwym i niedowierzającym! Niech wielki Bóg Izraela wspiera tego, kto u schyłku życia swego ma zdawać sprawę z swego postępowania. Ukochanych mam mało, ale ich mam, a wśród nich jest jedna dusza, która — tu podniósł spoczywającą na ramieniu rękę do ust — która dotąd niepodzielnie należała do mnie, i taką była mi pociechą, że zeszedłbym do grobu, gdyby mi ją zabrano.
Głowa Estery osunęła się, dotykając policzkiem jego twarzy.
— Inna miłość moja, to tylko wspomnienie, ale mogę o niej powiedzieć, że jest jakoby błogosławieństwem Bożem, gdyż obejmuje całą jednę rodzinę, — tu głos kupca zniżył się i zadrżał — gdybym tylko wiedział, gdzie ich szukać!
Twarz Ben-Hura zapłonęła rumieńcem, i zawołał gwałtownie: matka moja i siostra, wszak o nich mówisz?
Estera spojrzała na niego jak gdyby do niej był zwracał swe słowa, ale Simonides uspokoił się i odrzekł chłodno:
— Posłuchaj do końca. Ponieważ jestem tem, czem jestem, muszę w imię ukochanych, o których mówię, zanim odpowiem na pytanie twoje tyczące się moich stosunków z księciem Hurem, żądać od ciebie dowodów, kim ty jesteś. Ta sprawa musi poprzedzić tamtę; dlatego mów, czy masz piśmienne świadectwo, lub żyjących świadków?
Pytanie to było słuszne i Simonides miał niezaprzeczone prawo je uczynić, niemniej Ben-Hur poczerwieniał i odwrócił się niepewny. Simonides nie przestawał nalegać, mówiąc:
— Dowody, dowody, mówię. Pokaż je — daj mi je w rękę.
Ben-Hur, niestety, nie miał na to odpowiedzi, nie spodziewał się takiego żądania; a teraz, kiedy żądano od niego dowodów nie posiadał ich: matka i siostra nie istnieją i nikt zresztą nie wie, że on żyje. Wprawdzie znało go wielu, ale cóż to znaczy! Gdyby nawet Kwintus Aryusz był tu obecny, cóżby mógł więcej powiedzieć nad to, że go znał i że wierzył, iż był synem Hura? Zresztą dzielny ten Rzymianin, jak to się wkrótce dowiemy, nie był już między żyjącymi. Juda czuł się zawsze osamotnionym, ale teraz ogarnęło go to uczucie w zupełności. Stał z zaciśniętemi rękoma, odwróconą twarzą,