Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Piotr słuchał go z ciekawością. Miłość wprawdzie, jak ją oceniał i rozumiał Francuz, nie była ani ową czysto zmysłową, której doświadczył niegdyś Piotr dla swojej żony, ani uczuciem natury idealnej, które żywił w głębi serca w największej tajemnicy... dla Nataszki. (Dwa rodzaje miłości, jednakowo niezrozumiałe i pogardzone przez Ramballe’a. Pierwsza — jak się wyrażał — dobra dla motłochu; druga zaś dla głupców, bałwanów do niczego!) W oczach rotmistrza główny urok w miłości, stanowiły dziwne kombinacje i niesłychane trudności, zapory, które trzeba było usuwać z drogi i pokonywać!
Tak naprzykład: opisywał wypadek nader dramatyczny, jak pokochał jednocześnie uroczą wdówkę, margrabinę trzydziestopięcio letnią, i jej niewinną anielską córeczkę, pączek szesnastoletni. Walczyły z sobą, która dla której się poświęci? Obie bowiem ginęły za nim z miłości. W końcu matka zwyciężyła w tej walce szlachetnej, oddając rękę córki swojemu eks-kochankowi. To wspomnienie chociaż bardzo oddalone (młodziutka żoneczka umarła bowiem w rok po ślubie) dziś jeszcze poruszało do łez Ramball’a.
W drugiej awanturce miłosnej, on, kochanek Nr. 1. odegrał rolę męża karcącego swawolę i rozpustę żony, gdy ową wybranę „swego serca“, wyłapał na nowej schadzce, już nie z nim, ale z amantem Nr. 2. Wykrawaszował oboje należycie, i więcej nie widział jej na oczy. Z kolei opowiedział kilka komicznych wypadków, gdy przebywał w Niemczech. Tam znajdywał, że mężowie jedzą za wiele kapusty i żłopią za wiele piwa; kobiety zaś są nadto jasne blondynki, apatyczne, i bez cieniu