Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 08.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wzięte milczenie z jego strony, podwajało matki niepokój i rozstrój nerwowy. Hrabina trawiła teraz nocy bezsenne z nadmiaru trosk i obaw o synów. Hrabia wymyślił wreszcie coś, co mogło chwilowo żonę cokolwiek uspokoić. Postarał się cichaczem o przeniesienie Pawełka z pułku Oboleńskiego do oddziału ochotników, który formowano w samej Moskwie na koszt hr. Bestużewa. Hrabina była tem niesłychanie uradowana, i poprzysięgła sobie czuwać nad swoim Benjaminkiem. Dopóki groziło jedynie Mikołajowi niebezpieczeństwo, zdawało się matce (za co nieraz robiła sama sobie gorżkie wyrzuty), że Mikołaja przenosi nad resztę dzieci, i jego kocha najbardziej. Skoro jednak jej dziecko najmłodsze, ów nicpoń Pawełek, próżniak jakich mało! i wisus niesłychany; ale z takiemi czarnemi ślepkami jak tareczki, z tą śliczną okrągłą twarzyczką, świeżą i puszystą, jak dojrzała brzoskwinia, z noskiem figlarnie zadartym i ustami koralowemi, z lekkim czarnym meszkiem, zapowiadającym w przyszłości tęgie wąsiki; skoro zatem ten znalazł się z dala od niej, w obozie, pomiędzy zgrają żołnierzów szorstkich i gburowatych, uczuła, że jego kocha nad wszystkich, nad życie własne! O niczem odtąd nie myślała, tylko jakby go dostać na powrót. Była tak rozdrażnioną, że wszyscy ją niecierpliwili, nawet i najbardziej przez nią ukochani. — Potrzeba mi jedynie Pawełka! — powtarzała w duchu. — Na co mi tamci? Czy mogą mnie pocieszyć w czemkolwiek? List drugi odebrany od Mikołaja, w ostatnich dniach sierpnia, nie zdołał w niczem jej uspokoić. Dowiedziawszy się, że Mikołajowi nie grozi nic chwilowo, zaczęła się trwożyć tem bardziej