Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ukazała się była na lewo, zjeżdżając tak samo z góry na dół.
Zaledwie ułani opuścili swoje stanowisko, posunięto w to miejsce huzarów, aby nimi zasłonić armaty. Kilka kul przeleciało im nad głowami, świszcząc i jęcząc w powietrzu.
Ta wrzawa wojenna, zbliżając się coraz bardziej, zamiast osłabiać, podniecała jeszcze animusz rycerski i wesołość Rostowa. Siedząc dziarsko na koniu, widział u swoich stóp rozwijającą się bitwę i brał udział całą duszą w szarży ułanów. Gdy ci wpadli na konnicę francuzką, była chwila ogólnego zamięszania wśród tumanów kurzu i chmury dymu. Następnie spostrzegł ułanów powracających galopem drogą z lewej strony, a pomiędzy szeregami ich koni bułanych, zobaczył z przerażeniem, zbite garstki dragonów niebieskich, na koniach szpakowatych, którzy gonili widocznie za rosyjskimi ułanami, przełamawszy ich szyk bojowy.





XIV.

Wprawne oko Rostowa zdało sobie pierwsze sprawę dokładną z tego, co się działo. Ułani napierani przez szeregi nieprzyjacielskie, zmykali co tchu, w zupełnej rozsypce, zbliżając się ku nim coraz bardziej. Można już było dopatrzeć nie tylko ludzi i koni, ale rozpoznać, ich