Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 07.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że ma udać się tegoż wieczora o szóstej do Bennigsena car bowiem pragnie wypytać się go osobiście o przebieg wojny tureckiej.
Z rana tego dnia samego, rozeszła się była pogłoska zupełnie bezpodstawna, jak się później dowiedziano, o zaczepieniu wojsk rosyjskich przez Napoleona. W tym dniu również, pułkownik Michaud, zwiedzając z carem okopy nad Dryssą, wykazał jasno jak na dłoni, że całe to oszańcowanie, wykonane według planu Pfubla i uważane zrazu za arcydzieło, jest po prostu niedorzecznem, i może spowodować zgubę armji rosyjskiej.
Andrzej stawił się o godzinie oznaczonej u Bennigsena. Mieszkał on w dość obszernym domu prywatnym nad brzegiem Dryssy. Na razie zastał tam jedynie Czerniszewa, adjutanta cara. Ten mu opowiedział, że car wybrał się powtórnie, tym razem w towarzystwie Bennigsena i Włocha, margrabiego Paulucci’ego, aby oglądnąć szańce, nad któremi im głębiej się zastanawiano, tem mniej upatrywano w nich stron dodatnich. Zaczynały one wzbudzać ogólne powątpiewanie i najwyższą nieufność.
Czerniszew czytał jakiś romans francuzki, siedząc pod oknem. To miejsce musiało służyć niegdyś za salę balową. W kącie stał stary klawikord, na który złożono na prędce cały stos kobierców i rozmaitych innych rupieci niepotrzebnych. W jednym kącie najciemniejszym leżał na sofce drzemiąc adjutant Bennigsena, na sali były dwa wyjścia: jednem szło się do gabinetu, a na przeciw były drzwi do dość obszernego salonu. Z tamtąd dochodził gwar kilku głosów, mówiących różnemi ję-