Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

hel z całą liczną familją, wynoszącą sześć sztuk razem, Panna Below, dawna guwernantka panienek, dziś osiadła na łaskawym chlebie u Rostowów i jeszcze inni uważający, że im o wiele wygodniej żyć u hrabstwa, niż w domu własnym. Chociaż nie dawano jak dawniej uczt wspaniałych, wydatki były zawsze olbrzymie, rozchód nie odpowiadał dochodowi, a oboje gospodarstwo, zupełnie nie pojmowali, jakby temu można było zaradzić. Psiarnia, jak i cała drużyna łowiecka, została jeszcze pomnożoną przez Mikołaja. Stało zawsze pięćdziesiąt koni na stajni, utrzymywano stale piętnastu koniuszych, składano sobie nawzajem w dniach imienin kosztowne podarunki, i każdy z tych dni uroczystych, musiał być uświęcony ucztą wspaniałą. Wtedy spraszano całe sąsiedztwo, występywano z potwornym nie kończącym się nigdy objadem, hrabia zgrywał się w wista, lub w bostona, pokazując jak zwykle, wszystkie karty swoje partenerom, którzy uważali za świętą powinność, nie tylko należeć do „partyjki“ z gospodarzem, ale również wypróżniać o ile się dało jego kieszenie z pieniędzy. Czynili to bez najlżejszego skrupułu, bez cieniu wyrzutów sumienia. Tych kilkaset rubli wygrywanych od hrabiego przy każdej takiej sposobności, stanowiły ich stały dochód.
Poczciwy stary hrabia, brnął w długi dalej i dalej, błądząc na ślepo, wśród zawikłań majątkowych, dających mu się w znaki coraz dotkliwiej. Starał się wiecznie pokrywać deficyta, byle żony nie martwić, zarywał kogoś nowego, aby załatać dziurę dawniejszą, nie mając ani cierpliwości, ani odwagi, aby raz spojrzeć śmiało w