Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pozostała do rana z oczami suchemi, otwartemi szeroko, z twarzą marmurową. Sonia, która w nocy pytała ją kilka razy, czy czego nie potrzebuje, nie odebrała ani słówka odpowiedzi.
Hrabia zjawił się nazajutrz podczas śniadania. Wracał w humorze wyśmienitym. Sprzedarz ukończył szczęśliwie, pod bardzo korzystnemi warunkami. Nic go zatem w Moskwie nie zatrzymywało, a pilno mu było połączyć się z żoną, do której tęsknił ogromnie, skoro ją z oczu stracił. Marja Dmytrówna oświadczyła mu na samym wstępie, że córka była wczoraj bardzo chora, sprowadziła zatem do niej lekarza, obecnie zaś ma się już znacznie lepiej. Nataszka nie opuszczała swego pokoju. Siedziała w dużem karle, kołdrą otulona pod oknem, patrząc bez ustanku na ulicę. Z ustami zaciśniętemi, okiem suchem i gorączką rozpłomienionym, śledziła bacznie, z niepokojem coraz się zwiększającym, każde sanki i każdego pieszego. Odwracała szybko głowę ku drzwiom skoro kto wchodził do niej. Oczekiwała i spodziewała się widocznie, odebrać lada chwila jakąś wiadomość od Anatola.
Drgnęła nerwowo na widok ojca wchodzącego. Wzruszona na jedno krótkie mgnienie oka, zapadła natychmiast w apatyczną obojętność, głucha i nieczuła na wszystko, co się w koło niej działo.
— Cóż ci to mój aniołku? Na coś chora, z jakiego powodu? — ojciec badał najtroskliwiej.
— Oh! nic... przejdzie niebawem — bąknęła wymijająco, po dłuższej chwili milczenia ponurego. Ojciec pytał ją dalej z całą czułością, czy nie wzięła sobie nadto do serca nieporozumień z rodziną narzeczonego? Zapewniła