Przejdź do zawartości

Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 06.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozwiąże się ostatecznie. Dla czego tak się z tem opóźniają? Dla czego nie było solennych zaręczyn? Gdy raz wylał się z temi wątpliwościami całkiem szczerze, w cztery oczy przed matką, zdziwił się i był prawie zadowolony, przekonawszy się, że i hrabina w głębi serca podziela najzupełniej te jego obawy i że przyszły związek Nataszki z księciem Andrzejem nie wydaje się jej wcale pewnym.
— Wyobraź sobie — zakończyła pokazując mu list ostatni Andrzeja, tym tonem rozdrażnionym i niechętnym, którym matki mówią ogólnie, same nie umiejąc sobie zdać sprawy z tego, o przyszłym losie i szczęściu córek za mąż wychodzących. — Czy ty to rozumiesz? Pisze, że nie wróci aż w grudniu. Cóż go tam może tak długo zatrzymywać? Chory na pewno, bo jego zdrowie jest w stanie opłakanym! Tylkoż nie wygadaj się z tem przed Nataszką. Tem lepiej, jeżeli czuje się wesołą i swobodną. Ostatnie to jej chwile szczęśliwe, ostatnie błyski wolności w stanie panieńskim. Skoro odbiera list od niego, widzę ja dobrze, co się z nią dzieje! Któż wie zresztą? Jest on człowiekiem najzacniejszym, prawdziwym „wielkim panem!“ Może za łaską i z pomocą Boską będzie się czuła z nim najszczęśliwszą!...
Na tem zwykle kończyły się matki skargi żałośne.