Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zaledwie odpowiedział uśmiechem na jej uśmieszek radosny, promienisty, czar wiejący od niej, niby tchnienie wiosny, przesiąknięte wonią fiołków i świeżością trawki majowej, czar ten zawrócił mu głowę od razu i upoił go jak stare, wytrawne wino. Gdy walca grać przestano, zatrzymał się dopiero w wirze szalonym, zwracając i jej wolność. Był bez tchu i prawie bezprzytomny. Potrzebował odpocząć chwilę na osobności, patrząc li zdala na tańczących, aby zebrać myśli rozpierzchłe. Czuł się nie mniej szczęśliwym i jakby odrodzonym tym podmuchem młodości powracającej, tym ogniem krew w nim rozpłomieniającym.





XVII.

Borys, przewodnik tańców, ów carski adjutant i wielu innych najlepszych tancerzy, rzucili się teraz do Nataszki, zapraszając do tańcu jeden przez drugiego. Nie mogąc podołać tylu zaproszeniom, połowę Sonii odstępywała. Nie usiadła prawie przez noc całą, z twarzyczką rozpłomienioną. Uszczęśliwiona, w siódmem niebie, na nic zresztą uwagi nie zwracała. Nie uderzyła ją ani bardzo długa rozmowa cara z posłem francuzkim, ani umizgi tegoż monarchy do pięknej księżnej C..., ani obecność księcia krwi, z innego kraju, ani olbrzymie powodzenie hrabiny Bestużew, ani nawet odjazd cara. Tego domyśliła się dopiero, po wzmagającym się zapale