Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jego obecność rozdrażniała mnie najokropniej. Zacząłem mu się sprzeciwiać. Zrypostował trochę żywo, a ja nagadałem mu rzeczy niestworzonych, niemiłych i grubiańskich po prostu. Umilkł, ja zaś upamiętałem się po niewczasie, jak postąpiłem z nim niesłusznie. Nie mogę nigdy powstrzymać się wobec niego. Winna temu moja wygórowana miłość własna. Mam się za istotę o wiele wyższą i doskonalszą od niego, a to źle i bardzo nie dobrze! On jest o wiele wybaczliwszym i wyrozumialszym na moje słabostki. Ja zaś pogardzam nim po prostu. Daj to o Boże, abym będąc z nim razem, poznał i odczuł głęboko całą moją niegodność, i żebym pokonał moją popędliwość, która nie może nigdy zrodzić dobrych owoców!“
7 grudnia. — „Widziałem we śnie Dobrodzieja. Ukazał mi się z twarzą dziwnym blaskiem jaśniejącą. Dziś właśnie odebrałem list od niego, w którym rozpisuje się szeroko i długo o powinnościach małżeńskich. Panie, Panie przybądź mi na pomoc! Zginę w mojej przewrotności i zepsuciu, jeżeli Ty mnie opuścisz!“





XI.

Nic się nie poprawiło w stosunkach majątkowych Rostowów, mimo że całe dwa lata na wsi przemieszkali.
Mikołaj wierny swojemu postanowieniu, służył jak przed tem cichuteńko w tym samym pułku, co nie mogło wcale dopomódz mu do świetnej karjery. On wprawdzie