Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jego był dotąd pod wyłączną opieką niewiast i „pustelnią“ w Bugaczarewie (jak się o tem wyrażał stary książę). Mimo obojętności pozornej, z jaką paradował w obec Piotra, śledził on bacznie i chciwie bieg wypadków, ze swojej „pustelni“, i czytał bardzo wiele. Dziwił się nieraz nadzwyczajnie, że osobistości wysoko postawione, które mogłyby były czerpać wiadomości u samego źródła, przyjeżdżając wprost z Petersburga, wiedziały o wiele mniej i nie z taką dokładnością, tak w dziedzinie polityki zewnętrznej, jak i o biegu wypadków w kraju, niż on, nie ruszając się krokiem po za granicę swoich dóbr.
Mimo że tak wiele czasu poświęcał własnej administracji nader rozległego majątku i wertował mnóstwo dzieł, potrafił jeszcze napisać krytyczną analizę ostatnich dwóch kampanji rosyjskich, które tak nieszczęśliwie wypadły i wypracował projekt reformy zupełnej i konsekwentnej, rosyjskiego kodeksu i regulaminu wojskowego.
Przy końcu zimy w roku 1809, objechał dobra należące do jego synka, którego był opiekunem.
Jechał w dzień jasny, pogodny, pełen blasków słonecznych i ciepła wiosennego. Wciśnięty w głąb wygodnej karety, puścił wodze myślom, bujając niemi to tu, to owdzie. Powodził wzrokiem roztargnionym na prawo i lewo. Czuł jakby nowe życie wstępujące i w niego, gdy wciągał w płuca powietrze balsamiczne, gdy rozkoszował się widokiem pierwszych listków pękających z obsłonek zimowych na wierzbach i brzezinie. Po niebie lazurowem płynęły lekkie chmurki, jak gaza przejrzyste. Przeprawił się przez rzekę tym samym pro-