Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/34

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szy się tam raz, lubował się w określaniu przestrzeni, czasu, myśli. Czerpał w tych kwestjach świetne dowody i niezrównane argumenta. Nareszcie sprowadzał przedmiot do granic ciaśniejszych zwykłej dysputy.
Cechą charakterystyczną, tego umysłu potężnego, była wiara niczem niezachwiana w siłę i prawa rozumu. Było widocznem, że wszelka wątpliwość pod tym względem, tak nękająca i przygnębiająca częstokroć Andrzeja, była mu nieznaną najzupełniej. Trwoga, że nie potrafi wysłowić należycie swoich myśli, nigdy mu spokoju ani na chwilę nie zamąciła. Tak samo wierzył w nieomylność swoich czynów i zapatrywań.
Wkrótce Andrzej odczuwał dla Sperańskiego, to samo uczucie namiętnego uwielbienia, które był w nim wzbudził gienjusz Napoleona. Sperański był synem popa. Dla ogółu krótkowidzącego, było to powodem dostatecznym, aby go lekceważyć, jako człowieka z niższej sfery. Tym razem książę Andrzej sprzeciwiał się sam sobie, i swoim pojęciom wysoce arystokratycznym, hołdując komuś zrodzonemu prawie z chłopów.
Z okazji owej komisji, postanowionej aby poprawić prawa istniejące, i zapełnić luki rażące w rosyjskiem prawodawstwie, opowiedział mu Sperański tonem drwiącym, że takowa istnieje od stu pięćdziesięciu lat, i że kosztowała dotąd miljony, bez cieniu pożytku dla społeczeństwa. Jedynym rezultatem owych miljonów, przez okno wyrzuconych, były karteczki z napisami, które Rosenkampf poprzylepiał na fascykułach porównawczych dawnych praw z nowemi.
— Chcemy udzielić senatowi nowej władzy sądowej,