Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 05.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

również skończyć się w trzydziestu dwóch latach! Nie dość żebym ja sam czuł, ile jeszcze ognia tli we mnie, trzeba żeby i inni dowiedzieli się o tem! Trzeba żeby mnie poznali i ocenili należycie Piotr i ta dzieweczka, która o mało ku niebu nie wzleciała na księżyca promyku. Trzeba koniecznie, żeby moje życie odbiło się na nich, ich zaś istnienie złączyło się ściśle ze mną!
Skoro wrócił z owej podróży, postanowił sobie był Andrzej stanowczo, pojechać w jesieni do Petersburga, i wysilał umysł aby wynaleść powód po temu. Uznał tego potrzebę nieodwołalną. Nie byłby może nawet od tego, żeby wstąpić powtórnie do wojska. Dziwił się obecnie, jak mógł zwątpić bodaj na chwilę, w to wszystko, co mu jeszcze przyszłość miała przynieść w darze. A jednak przed miesiącem uważał za czyste niepodobieństwo, żeby opuścił wieś kiedykolwiek. Wmawiał w siebie, że nabyte doświadczenie zmarnowałoby się w innej sferze, byłoby zupełnie nie na miejscu i nie na czasie i nie przydałoby się na nic nikomu, jeżeliby go chciał użyć w innym kierunku. Nie pojmował teraz po prostu, przez jaki szereg rozpaczliwych i pozbawionych wszelkiej logiki rozumowań, doszedł do tego smutnego przekonania, poniżyłby sam siebie, wierząc po dziecinnemu, iż przydałby się jeszcze komuś na coś, potrafiłby pokochać i być nawzajem kochany? Teraz rozum podszeptywał mu zupełnie co innego. Nudził się śmiertelnie. Zajęcia codzienne, przestały go zajmywać. Z częsta, gdy był sam zamknięty w swojej pracowni, wstawał od biurka, zbliżał się do dużego, ruchomego zwierciadła (trumeau) i przypatrywał się długo, długo, sam sobie. Następnie