Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 04.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Gdy przyjechał na urlop do domu, rodzina przyjęła Mikołaja Rostowa jako syna i brata najukochańszego, uważając go za bohatera. Dalsi krewni, powitali go również najserdeczniej, jako chłopca dzielnego, dystyngowanego i z wykwintnem salonowem ułożeniem. Reszta znajomych widziała w nim ślicznego porucznika od huzarów, tancerza znakomitego i niestrudzonego, słowem: jedną z najświetniejszych partji w Moskwie.
Hrabstwo Rostow żyli prawie z całem doborowem towarzystwem w Moskwie. Hrabia, który był świeżo zaciągnął pożyczkę w banku na swoje rozległe dobra, był w tym roku dostatecznie zaopatrzonym w gotówkę. Mikołajowi kupił ojciec natychmiast pysznego rumaka za sumę bajeczną. Paradował też na nim po głównych ulicach miasta, w pantalonach obcisłych, jakich jeszcze w owej epoce nikt nie nosił, w butach ze sztylpami, po angielsku, ozdobionych zgrabnemi srebrnemi ostrogami. Czas spędzał nader wesoło, używając w całej pełni swobody i wszelkich rozrywek. Rozkosz to wielka, dla kogoś pozbawionego tak długo nie tylko wygód, ale znoszącego najczęściej głód i trudy obozowe, gdy otoczy go naraz komfort najwyższy, gdy zakosztuje na nowo zbytku pod każdym względem. W oczach własnych, jak i dla swojego otoczenia, wyrósł obecnie na mężczyznę. Cała też przeszłość wydawała mu się po prostu dzieciństwem, nad którem nie warto się było zastanawiać. Do jednej i tej samej kategorji zaliczał wspomnienie o swojej rozpaczy, gdy przepadł był przy egzaminie z religji, jak i pożyczkę zaciągniętą w sekrecie przed rodzicami u Ha-