Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 03.djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie adjutantów, wszystkie te objawy nie przechodziły granicy głównej kwatery dwóch monarchów. Wkrótce jednak ruch ów rozszerzał się coraz bardziej i dalej, do sztabu Kotuzowa, i do innych sztabów jeneralskich. Pod wieczór, rozkazy roznoszone na wsze strony przez adjutantów, poruszyły całą armję. W nocy z 1go na 2go grudnia, ta olbrzymia masa ludzi, złożona z ośmdziesięciu tysięcy, zaczęła posuwać się naprzód, z głuchem warczeniem grzmotu dalekiego.
Ruch skupiony z rana w kwaterach dwóch monarchów, obejmując zwolna coraz szersze kręgi, dotarł wszędzie i wszystko powołał do życia, aż do ostatnich sprężyn, owej olbrzymiej maszyny wojskowej, którą możnaby przyrównać najsłuszniej do mechanizmu zegara wielce skomplikowanego. Gdy raz go się w ruch wprawi, niepodobna go zatrzymać. Koło rozpędowe, podniecając w nim ruch, pociąga za sobą resztę kół, sprężyn i kółeczek. Kręcą się one w wirze nieustannym nie zdając sobie sprawy w jakim celu to czynią, ani dokąd dążą. Kółka zaczepiają się jedne o drugie, osie skrzypią, wagi uginają się pod ciężarem, figurki defilują jedne po drugich, a wskazówki, chociaż poruszają się niedostrzegalnie, dla swojej powolności, zaznaczają nie mniej godzinę po godzinie, co stanowi cel jedyny, tych tysiącznych kół, sprężyn i kółeczek, które na oko są przeznaczone do wiecznej nieruchomości. Tak zatem, pragnienia, poniżenia, bole, porywy dumy, trwogi, zapału, suma ogólna wrażeń najrozmaitszych, których doświadczyły krocie Rosjan i Francuzów, wszystko to posłużyło ostatecznie,