Strona:Lew Tołstoj - Wojna i pokój 01.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jednak opowiedzieć ją w języku ruskim, inaczej straciłaby cały pieprzyk...
I zaczął mówić po rosyjsku, z akcentem atoli Francuza, który zaledwie rok jeden spędził w Rosji.
— W Moskwie mieszka pewna dama... bardzo wielka pani, ale skąpa niesłychanie. Potrzeba jej było dwóch drabów wysokich, aby ich postawić w tyle powozu... Posiadała również (taki już był jej kaprys i upodobanie) pokojówkę wzrostu olbrzymiego...
Tu Hipcio zaczął się namyślać, jakby mu przychodziło z pewną trudnością kończyć opowiadanie:
— Powiedziała tedy do niej: tak jest powiedziała najwyraźniej: — „Dziewko... taka i taka... ubierz się w liberję lokajską i stań za powozem... jadę z wizytami...“
W tem miejscu Hipcio parsknął śmiechem. Na nieszczęście, nie znalazł wiernego echa w swojem audytorjum. Opowiadający zmieszał się tem cokolwiek, niezadowolony, że jego historyjka jakoś nie robi wrażenia. Kilka osób grzeczniejszych sprobowało uśmiechnąć się z lekka, między innemi panna Scherer i owa starsza matrona.
— Pojechała — kończył. — Nagle zerwała się burza... dziewczynie spadł z głowy lokajski kapelusz i rozwiązały się jej długie włosy...
Nie mogąc dłużej śmiechu powstrzymać, wziął się za boki wijąc się i śmiejąc spazmatycznie. Przez dłuższą chwilę nie był w stanie przemówić; dusił się najzupełniej.
...Tak, tak! — dokończył nareszcie przegięty do sa-