Strona:Lew Tołstoj - Spowiedź.pdf/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

objaśniałem tem, że wróg jest zło, — modlitwy cherubinów i prawie dwu trzecich nabożeństw — albo wcale nie mogłem objaśnić, albo też próbując je objaśnić, czułam że kłamię i w ten sposób zupełnie psuję mój stosunek do boga, tracąc wszelką możliwość wiary.
To samo czułem przy świętowaniu wszelkich świąt. Święcić dzień sobotni t. j, poświęcić jeden dzień dla boga — to było zrozumiałe. Ale główne święto było na pamiątkę zmartwychstania, którego nie mogłem ani wyobrazić sobie ani pojąć. Na pamiątkę zmartwychstania, świętowano co tydzień jeden dzień. I w dzień ten spełniała się tajemnica Eucharstji, zupełnie dla mnie niepojęta. Pozostałych dwanaście świąt oprócz Bożego Narodzenia, były ustanowione na pamiątkę cudów, o których starałem się nie myśleć, aby ich nie negować: Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego, Święto Trzech Króli i t. d. Świętując te święta, czując, że nadaje się ważne znaczenie temu, co dla mnie miało ujemne znaczenie, albo więc wymyślałem sobie uspakające objaśnienia albo zamykałem oczy, żeby nie widzieć tego, co mnie gorszyło.
Najsilniej miotały mną te uczucia przy najzwyklejszych sakramentach uważanych