Strona:Lew Tołstoj - Spowiedź.pdf/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mowanie i wypełnianie obrządków prawosławnego kościoła, których nie pojmowałem po większej części. Starałem się wówczas wszelkimi siłami unikać wszelkich rozumowań, sprzeczności i starałem się objaśnić ile można rozumumowo te kościelne zasady, z którymi wchodziłem w kolizję.
Wypełniając obrzędy kościelne, upokarzałem swój rozum i poddawałem się tej tradycji, którą piastowała cała ludzkość. Łączyłem się z mymi przodkami, z ukochanymi — ojcem, matką, dziadkami i babkami. Oni i ich porzednicy żyli, i wierzyli i mnie wydali na świat. Łączyłem się z ludem, który szanowałem. Prócz tego te uczynki nie miały w sobie nic złego (za złe uważałem dogadzanie swym chęciom).
Wstając rano na nabożeństwo, wiedziałem, że robię dobrze, już choćby dlatego, że dla ukorzenia mojego rozumu, dla zbliżenia się do mych przodków i współczesnych, dla wyszukania treści życia, poświęcałem swój spokój cielesny. Tak było przy spowiedzi, przy codziennem czytaniu modlitw i pokłonach, toż samo przy zachowaniu postów. Jakkolwiek drobne były to ofiary, były to ofiary w imię