Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



ROZDZIAŁ DRUGI

Wkrótce po wyjściu starego kupca rozpoczęła się rozmowa przy udziale kilku osób.
— To ci ojczulek — stare pokolenie — powiedział subjekt.
— Istny patrjarcha — rzekła dama — co za dzikie pojęcia o małżeństwie i kobiecie!
— Tak, dalecy jesteśmy od europejskiego poglądu na małżeństwo — dorzucił adwokat.
— Przecież rzeczą zasadniczą jest to właśnie, czego nie rozumieją tacy ludzie — powiedziała dama — że małżeństwo bez miłości nie jest małżeństwem, że tylko miłość uświęca małżeństwo i że prawdziwe małżeństwo to tylko takie, które uświęca miłość.
Subjekt słuchał z uśmiechem, chcąc zapamiętać jak najwięcej z tych mądrych rozmów.
W czasie przemówienia damy dał się za mną słyszeć dźwięk, przypominający jakby urywany śmiech albo porykiwanie, i spostrzegliśmy mego sąsiada, owego siwego samotnego pana o błyszczących oczach, który podczas rozmowy, najwidocz-