Strona:Lew Tołstoj - Sonata Kreutzerowska.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

da u chłopów się zaczęła. — „Na — mówi — masz swoje koszule i portki, a ja pójdę do Jaśka, on ma włosy bardziej kędzierzawe“. No i tłumacz jej tu. A w kobiecie przedewszystkiem powinien być strach.
Subjekt spojrzał na adwokata i na damę, i na mnie, widocznie powstrzymując uśmiech, gotów wyśmiać lub przytaknąć mowie kupca zależnie od tego, jak będzie przyjęta.
— Jakiż to strach? — spytała dama.
— Aby bała się swego męża, ot jaki strach.
— O, już jeżeli o to chodzi, ojczulku, to te czasy minęły — z pewną złością rzekła dama.
— Nie, proszę panią, te czasy minąć nie mogą. Jak była Ewa z żebra mężczyzny stworzona, taką zostanie do końca świata — powiedział stary i tak surowo i zwycięsko potrząsnął głową, że subjekt rozstrzygnął natychmiast, iż zwycięstwo jest po stronie kupca, i głośno się roześmiał.
— Tak, wy, mężczyźni, w ten sposób rozumujecie — mówiła dama, nie dając za wygraną i oglądając się na nas — sobie daliście wolność, a kobietę chcecie trzymać w zamknięciu, sami zaś na wszystko sobie pozwalacie.
— Pozwolenia nikt nie daje, ale od mężczyzny w domu nic nie przybędzie, a kobieta — żona to kruche naczynie — w dalszym ciągu moralizował kupiec.
Przekonywająca intonacja kupca najwidoczniej zwyciężała słuchaczy, i dama nawet czuła się pokonaną, ale się nie poddawała.