Strona:Lew Tołstoj - Chodźcie w światłości.djvu/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

niać będą naukę Chrystusa, kochać Boga i bliźniego, i wypełniać przykazania. Przypuśćmy to, i mimo to droga życia według i a nauki nie wytrzyma krytyki. Życia nie będzie i życie ustanie. Teraz żyjący przeżyją jakoś, lecz dzieci ich nie wyżyją lub wyżyje jedno na dziesięć. Według nauki ich wszystkie dzieci powinny być równe każdej matce i ojcu, — swoje i cudze. Jakżeż wystrzegą się te dzieci, kiedy zobaczymy, że cała namiętność, cała miłość do tych dzieci, która włożona jest na matki, ledwie chroni dzieci od zguby: cóż będzie, kiedy namiętność ta przejdzie w współczucie, jednakowe dla wszystkich dzieci? Jakże wziąść i wychować dziecko? Kto będzie siedzieć noce przy chorych, śmierdzących dzieciach, oprócz matki? Natura uczyniła zbroją dziecka miłość matki; zdejmują ją nie zastępując niczem! Kto wyuczy syna, kto wniknie w duszę jego, jak nie ojciec? Kto uchroni go przed niebezpieczeństwem? Wszystko to oddala się! Oddala się życie całe t. j. przedłużenie rodu ludzkiego.
— I to słusznie, — rzekł Juljusz, porwany wymową lekarza.
— Nie, mój przyjacielu, pozostaw brednie i żyj rozważnie, szczególnie teraz, kiedy na tobie spoczywają tak wielkie, ważne i konieczne obowiązki. Wypełnienie ich rzecz honoru. Dożyłeś do drugiego okresu zwątpień, lecz idź dalej — i zwątpień mieć nie będziesz. Pierwszy i niczem nie zachwiany twój obo-