»Hoc neque in Armeniis tigres fecere latebris;
Perdere nec foetus ausa leaena suos«.
Od najdawniejszych czasów sławiły wszystkie kulturalne narody miłość rodzicielską, a przedewszystkiem macierzyńską. Ta ostatnia, opiewana przez licznych poetów, uchodziła i uchodzi za uczucie tak pewne i tak stałe, że przekonanie to nie dopuszcza nawet myśli o wyjątku od tego prawidła. Niemiecki dramaturg R. Voss[1] twierdzi stanowczo, że »nie ma matki, któraby nie kochała swego dziecięcia«; wszak wedle słów innego poety, »matki miłość i pieszczoty strzegą dziecka ranek złoty«. Inne snać doświadczenie posiadł w tej mierze rzymski poeta, skoro w jednej ze swych elegii postawił rzymskim kobietom jako wzór miłości macierzyńskiej tygrysice armeńskie i odważne lwice!
Miłość macierzyńska, czy też instynkt macierzyński jak ją zwie H. Gross[2] opiera się na tem, zresztą słusznem przekonaniu matek, że dzieci ich są częściami ich ciała. A jeźli w pierwszych chwilach życia tego dziecka nie jest jej ono pod wpływem bolesnych przejść, z jego urodzeniem się połączonych, tak drogiem, to później, gdy dla utrzymania go przy życiu włoży wiele kapitału prac i trosk, staje się ono dla niej światem jej myśli i uczucia. To głębokie i silne przywiązanie matki do dziecka, uważanego