Przejdź do zawartości

Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/344

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nowi największą i najprzedniejszą rozkosz mego życia.“ I wysilając do najwyższego stopnia wyobraźnię, Lewin w żaden sposób nie mógł przedstawić sobie tej zwierzęcej istoty, do której musiałby być podobnym, gdyby nie wiedział dlaczego żyje. „Szukałem odpowiedzi na me pytania, a rozmyślanie nie mogło mi jej dać, gdyż pomiędzy niem a pytaniem niema nic wspólnego. Odpowiedź dało mi samo życie, gdyż wiem na czem polega dobro i zło; przeświadczenia zaś tego nabyłem nie przez coś, ale danem mi ono zostało, również jak i każdemu; danem dlatego, że znikąd wziąć go nie mogłem.“ „Skąd ja je wziąłem? Czy drogą rozumowania doszedłem do tego, że trzeba kochać bliźniego, że nie można mu czynić krzywdy? Powiedziano mi to w dzieciństwie i ja z radością uwierzyłem, gdyż usłyszałem to właśnie, co miałem w duszy. A kto doszedł do tego? Nie rozum... rozum wynalazł walkę o byt i zasadę, która wymaga, abym usuwał wszystko, co przeszkadza zaspakajaniu mych pragnień... takiem jest dzieło rozumu... rozum stanowczo nie mógł do tego dojść, że należy kochać bliźniego, gdyż miłość względem niego uważa za rzecz niezgodną z rozsądkiem.

XIII.

I Lewin przypomniał sobie zajście, jakie miało niedawne miejsce pomiędzy Dolly a jej dziećmi. Dzieci, pozostawione same, zaczęły smażyć konfitury z malin nad świecą i strumieniem lały sobie mleko prosto do ust.
Matka, schwyciwszy je na gorącym uczynku, zaczęła im przekładać w obecności Lewina, że to, co one niszczą, kosztowało starszych bardzo dużo pracy; mówiła im, że jeżeli będą tłuc filiżanki, to nie będą miały z czego pić herbaty, a jeżeli będą rozlewać mleko, to nie będą miały co jeść i pomrą z głodu.