Strona:Leon Tołstoj - Anna Karenina Tom III.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

glądał na niego i radził mu zażyć kropli. Wiedział tylko i czuł, że to, co się odbywa teraz, podobnem jest do tego, co się działo rok temu w hotelu prowincyonalnego miasta, na łożu umierającego brata, Mikołaja. Lecz tamto było zmartwienie, a to jest radość. Lecz i tamto zmartwienie i ta radość, i jedno i drugie znajdowało się po za obrębem wszystkich zwykłych warunków życia i wydawało się w codziennem, powszedniem życiu, jak gdyby otworami, przez które ukazuje się zdziwionym oczom coś wznioślejszego. I również w niezrozumiały sposób, jak wtedy, na widok tego wzniosłego ulatywała dusza do tych wysokości, do których nie sięgała nigdy przedtem, których nigdy dawniej nie pojmowała i dokąd on rozum nie był w stanie podążyć za nią.
„Panie, wybacz i dopomóż! “ — powtarzał nieustannie, czując, że pomimo trwającej od tak dawna obojętności i niewiary, zwraca się do Boga z równą szczerością i ufnością, z jaką zwracał się, gdy był dzieckiem i młodym chłopcem.
Przez cały ten czas istniały w nim dwa różne nastroje, nie mające z sobą nic wspólnego. Jeden, gdy nie był przy niej, lecz w towarzystwie doktora, palącego wciąż grube papierosy i gaszącego je przyciskaniem do popielniczki, w towarzystwie Dolly, księcia, gdzie rozmawiano o obiedzie, o polityce, o chorobie Maryi Pietrownej, i gdzie Lewin nagle zapomniał na chwilę zupełnie o tem, co się działo; i drugi nastrój, gdy był obecnym przy niej, gdy serce pękało mu z bolu a pęknąć nie mogło, i gdy nieustannie modlił się do Boga. I za każdym razem, gdy z tej minuty zapomnienia wyprowadzał go dolatujący z sypialni krzyk, podpadał pod to samo dziwne złudzenie, jakie ogarnęło go w pierwszej chwili; za każdym razem, gdy usłyszał krzyk, zrywał się z miejsca i biegł, aby przepraszać, lecz po drodze przypominał sobie, że nie jest winien i chciał biedź bronić ją i ratować. Lecz patrząc na nią, znowu przekonywał się, że nie można pomódz jej w niczem, i znowu zdejmował go przestrach, powtarzał więc: „Panie przebacz i dopomóż!“ I im