i co porabiasz. “Chciałam już sama jechać, ale rozmyśliłam się, wiedząc, iż będziesz niezadowolonym... odpowiedz mi, abym wiedziała co mam robić.“
Dziecko jest chore, a ona chce jechać!... Córka ich choruje, a Anna przybiera względem niego taki wrogi ton...
Wrońskiego uderzył kontrast pomiędzy tą szczerą, niewinną wosołością, panującą na wyborach i tą ponurą, ciężką miłością, do której musiał powracać. Trzeba jednak było wracać i Wroński pierwszym nocnym pociągiem wyjechał z Kaszyna.
Przed wyjazdem Wrońskiego na wybory, Anna mając na względzie, że sceny powtarzające się między nimi z powodu każdego jego wyjazdu, mogą tylko ujemnie wpłynąć na jego miłość ku niej, w żadnym zaś razie dodatnio, postanowiła zapanować nad sobą i znieść spokojnie rozłąkę z nim. Lecz to chłodne, surowe spojrzenie, jakiem Wroński spojrzał na Annę, gdy przyszedł oznajmić jej o swym wyjeździe, obraziło ją, i Wroński nie zdążył jeszcze wyjechać, gdy spokój jej był już zakłóconym.
Przypominając sobie potem w samotności to spojrzenie, które wręcz jej mówiło o tem, że Wroński chce skorzystać ze swych praw niezależności, Anna, jak zwykle nabrała przeświadczenia, iż jest lekceważoną. „Ma prawo jechać, kiedy i dokąd mu się podoba, i nietylko jechać na czas jakiś, ale nawet porzucić mnie. Przysługują mu wszelkie prawa, a mnie żadne; wiedząc jednak o tem, nie powinien postępować ze mną w ten sposób. Cóż on jednak zrobił w rzeczy samej? Rzucił na mnie obojętne i surowe spojrzenie... rozumie się, że takie rzeczy z trudnością dają się określić, lecz tego nie było dawniej i nie jest to bez znaczenia... — myślała — spojrzenie to dowodzi, że już zaczyna być obojętnym.“